Dzis dostalam dary! Przyjechaly z Malochwieja i Chelma.
Dzis zatem chwila radosci i szczesliwosci to zjedzenie przewspanialej drozdzowki Cioci Basi.
Nie ma sobie rownych. Z kruszonka, ze swiezym maslem. Rzucilam sie na nia jak szalona, jak tylko odkrylam zawinieta niepozornie w folii aluminiowej.
Najbardziej lubie te wyciagnieta wprost z piekarnika, jeszcze goraca, gdy po rozkrojeniu paruje. Niebywaly zapach i konsystencja. Przywodzi mi to od razu na mysl moje dziecinstwo. Drozdzowka z dochowki z pieca kaflowego, z prawdziwym maslem, ze swiezo odwirowanym miodem i mlekiem od krowy do popijania. Smak mojego dziecinstwa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz