Pewnie nie mogłabym tak żyć stale ale ... raz na jakiś czas życie w namiocie stanowi dla mnie niebywałą atrakcję. Kempingowanie z dzieciakami odbyło się po raz pierwszy. Należy dodać, ze warunki kempingowania w Niemczech są wyjątkowo luksusowe. Standard obiektów sanitarnych, kuchni do przygotowania posiłków, kultura biwakujących, utrzymanie placów oraz atrakcyjne położenie samych kempingów są na medal.
Do chwili szczęśliwości i radości zaliczam zatem noclegi pod namiotem, w szczególności wieczory przy zapalonej lampce, kiedy to spedzaliśmy czas na graniu w domino, wilki i owce, czy czytajac ksiazki (w tym "Tajemnice Kempingu") i snując opowieści.
A jak już zamykałam oczy to przypominały mi się chwile z czasów mojego dorastania: biwaki w około-augustowskich lasach (na dziko) i niebywałe przygody im towarzyszące. Ale to były czasy!
Na kempingu w Poczdamie po raz pierwszy mieliśmy okazję przetestować namiot w ostrej burzy. Sprawdził się doskonale. Ja sama pół nocy nie spałam od huku piorunów, ostrych błysków i hałasu zacinającego w tropik deszczu. Dzieci nawet oka nie otworzyły w swoich mocnych snach!
Kempingowanie to bycie blisko natury. Kaczki przychodzące do nas na śniadanie (Tymusiowi kaczka pożarla z zaskoczenia pól kanapki z nutellą) czy grasujące w nocy obok namiotu króliki, nie wspominając pomniejszych form żyjących typu komary czy pająki towarzyszące nam niemal stale.
Na kempingach obserwowałam tez ciekawe zjawiska sezonowych przyczep kempingowych i towarzystwa je zamieszkującego. W swoich mini mini ogródkach mieli oprócz kwiatków i mini mini trawniczków i chodniczkow z otoczaków cale zaplecze plastikowych krasnali, ślimaków czy żabek. Wyposażeni byli w foliowe altany, turystyczne meble, lodówki, klatki dla czworonogów. Śmiesznie.