To czynność niemal codzienna, sprawiająca mi sporą przyjemność (ze średnią prań: 1 pranie na dzień, która spada podczas wakacji, gdy dzieci wyjeżdżają z domu).
Szaleństwo? Kiedyś pomyślałam, że to chyba durnowate, żeby lubić takie rzeczy jak wąchanie świeżo upranych i wyciągniętych z pralki ubrań, roztrzepywanie przed powieszeniem na suszarce, wieszanie z obmyśleniem strategii optymalnego rozmieszczenia na wolnych sznurkach. ... Ale ... jak się później okazało, są ludzie wokół mnie (i to nie świrusy) którzy tę czynność uwielbiają tak jak ja...
Muszę dodać, że takich radosnych odczuć nie mam jeśli chodzi o pranie ręczne. Nie przepadam. Nie robię jeśli nie muszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz