Uwielbiam rower. O każdej porze dnia i porze roku. Po deszczu, w upale, w zimnie, w słońcu. Sama, w towarzystwie. Po asfalcie, po lesie, po łące, nad Wisła. Z wyznaczonym celem i bez celu. Z Endomondo. Długie wyprawy z przerwą na obiad i te szybkie trasy wokół domu.
Rower kocham od zawsze. Pamiętam dobrze rowery, które kupowali mi dziadkowie, które czekały na mnie jak przyjeżdżałam na wieś na wakacje. Pamiętam składaka w dederonowej torbie kupionego przez mamę w czasach kryzysu, rower przywieziony przez brata ze Stanów i rower, którym jeździłam podczas studiów na imprezki (umożliwiał mi bez-kosztowy niezależny nocny powrót do domu).
No jest jednak coś, czego nie lubię: ścieżek rowerowych z tabunami rowerzystów wystylizowanych jak pawie czy waleczne żółwie ninja, masowo przemieszczających się po nich. Unikam.
Wycieczka rowerowa to taka moja chwila radości i szczęśliwości. Wolności.
Zdjęcie z jednej z ostatnich wycieczek rowerowych. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz