Jeden z lepszych spektakli, na ktorych bylam. PROROK ILIA Tadeusza Slobodzianka.
Bliskie mi klimaty wschodniopolskiej spolecznosci. Historia inspirowana dziejami Eliasza Klimowicza, który przed wojną działał na
terenie Białostocczyzny. Proroka Ilii, ktorego mieszkancy wsi chca ukrzyzowac by zmartwychwstawszy dnia trzeciego zbawil ich dusze. Tygiel rasistowskich zachowan, bolu, cierpienia, prostactwa, chorych ideologii.
Niezwykle przedstawienie. Cudowne spiewy,scenografia i teksty.
Zamykam dzis oczy i widze Andrzeja Seweryna w roli Proroka Ilii, w cierniowej koronie na glowie z drutu kolczastego, na bialo odzianego w przescieradlo, w prawej rece palma wielkanocna, w lewej rece siekiera. Siedzi na oltarzu pod ogromnym krzyzem. Wybacza ludziom grzechy. Niesamowity obraz...
EPOKA LODOWCOWA 4: Wedrowka Kontynentow w towarzystwie Mary i popcornu to zgola inne doznania. Ubawilysmy sie po pachy. Wiewiora jak zwykle nie zawiodla. Relaksujace kino familijne. Jak zwykle z moralem :-)
Kiedys pisalam pamietnik. Schowalam go potem gleboko przed soba i swiatem. Kiedy do niego wrocilam nie mialam odwagi go czytac. Wyrzucialam do spalenia. Dzis mnie to zastanawia. Dzis blog dla mnie i swiata. Dla Maryni i Tymcia. Dla utrwalenia chwil, podrozy, ludzi, mysli, przepisow, miejsc. Moich. I dla powrotow …
poniedziałek, 30 lipca 2012
niedziela, 29 lipca 2012
sobota, 28 lipca 2012
Malochwiej
Miejsce mojego cudownego dziecinstwa.
Poranny zapach pampuszkow babci Zosi na smalcu.
Zapach lak. I pol. Floksow. Pomidorow w folii.
Strychu w upalny dzien.
Dzwiek pracowitych pszczol wracajacych do ula. Piejacego koguta.
Jaskolek przy oborze. Kombajnu z pola.
Smak agrestu prosto z krzaka.
Cien orzecha nad hustawka i swiatel samochodow noca.
Chlod sieni. Wody ze studni i pokoju polnocnego...
Wszystko. Kocham.
Poranny zapach pampuszkow babci Zosi na smalcu.
Zapach lak. I pol. Floksow. Pomidorow w folii.
Strychu w upalny dzien.
Dzwiek pracowitych pszczol wracajacych do ula. Piejacego koguta.
Jaskolek przy oborze. Kombajnu z pola.
Smak agrestu prosto z krzaka.
Cien orzecha nad hustawka i swiatel samochodow noca.
Chlod sieni. Wody ze studni i pokoju polnocnego...
Wszystko. Kocham.
czwartek, 26 lipca 2012
Upal
Upal straszliwy. W Warszawie ponad 30 stopni. Kot Tytus chlodzi sie w ciagu dnia lezac w lazienkowym zlewie.
Zwierza sa madre ...
Ja w ciagu dnia doswiadczam chlodzenia biurowa klimatyzacja na open-space'sie. Wychodze z pracy z przewianym, sztywnym karkiem. Przeogromnie zatem ciesze sie na te chwile przebywania w cieple!
Zwierza sa madre ...
Ja w ciagu dnia doswiadczam chlodzenia biurowa klimatyzacja na open-space'sie. Wychodze z pracy z przewianym, sztywnym karkiem. Przeogromnie zatem ciesze sie na te chwile przebywania w cieple!
niedziela, 22 lipca 2012
Kultura
Kulturalne lato w pelni
GARDENIA w moim ulubionych teatrze LABODRAM http://www.labodram.pl/, do ktorego wale w ciemno, sprawdziwszy ewentualnie czy nie bylam wczesniej na danej sztuce. Przedstawienie w ramach V Letniego Festiwalu Dramatu. Temat alkoholizmu. Alkoholizmu kobiet ujety w perspektywie 4 pokolen (prababka-babka-matka-corka). Ciezka sprawa.
Sztuka swietna choc wcale nie bawi. Za to, jak zwykle, w dramatach w LABODRAM'ie zmusza do mocniejszych refleksji. Choc tego i tak mam obecnie sporo...
Swietna gra 4 aktorek i niezly pomysl na zmieniajaca sie scenografie przy uzyciu w sumie niewielu rekwizytow. Bardzo mi sie podobalo.
Ubawilam sie za to po pachy ogladajac MORDERCZA OPONE.
Jesli do tej pory sadzilam, ze niektore rzeczy maja dusze, to po obejrzeniu tego filmu mam nawet podejrzenia ze rzeczy maja tez emocje. W sumie to nawet zgodne z teoria feng shui :-)
Tytulowa bohaterka (kultowego juz podobnoz) filmu Quentin'a Dupieux (oryginal "Rubber") opona Robert realizuje swoje mordercze zapedy. Zaczyna od pustej plastikowej butelki na wode walajacej sie na pustyni, a konczy na ludziach. W zasadzie nie konczy ...
Film tak absurdalny w dialogach, fabule, akcji ze smieszy do lez.
Niesamowite sa same zdjecia. Muzyka. Obrazy. Kadry. Kolory. W moim ulubionym klimacie.
Z KABARETU NA KONIEC SWIATA z LABODRAMu najbardziej spodobaly mi sie skecze w wykonaniu Izabeli Dabrowskiej (jak sie dowiedzialam aktorka urodzona w Bialymstoku, po Bialostockiej Szkole Lalkarskiej)! Bialystok gora!!! Swietna!!! Monolog doswiadczonej zyciowo nauczycielki czy kobiety z dolem emocjonalnym to swietny kawalek rozrywki! No i trudno mi sobie wyobrazic, ze ktorakolwiek inna aktorka zagralaby to lepiej. No juz jestem pani fanka!!!
Niezly tez byl kawalek spiewany kobiety-bluszczu (Agata Watrobska) do podejrzenia: http://www.youtube.com/watch?v=NKU76vDwMiU .
Z forma kabaretowa, tak generalnie, do konca nie jestem oswojona. Zwykle, gdy natkne sie na kabaret w telewizji to przerzucam sie na inny kanal. Mysle, ze lepiej sie to odbiera na zywo, obcujac z aktorami, siedzac przy okraglym stoliku i popijajac lemoniada. Proby oswojenia tej formy zatem poczyniam stopniowo ...
sobota, 21 lipca 2012
Wycieczka rowerowa
Dzis wybralam sie na rower w okoliczne lasy.
Obylo sie bez stluczen, bez wezy i losi.
Relaksacyjnie, bez bicia rekordow. 16 km (264kcal) :-)
Kilku rowerzystow, grzybiarzy i zbieraczy jagod na trasie.
Obylo sie bez stluczen, bez wezy i losi.
Relaksacyjnie, bez bicia rekordow. 16 km (264kcal) :-)
Kilku rowerzystow, grzybiarzy i zbieraczy jagod na trasie.
czwartek, 12 lipca 2012
Wieden
Bajkowy Wieden.
Takie okreslenie przyszlo mi na mysl, gdy wyszlam z metra na Stephansplatz, przed katedrą św. Szczepana. Chmury zasnuwaly niebo. Mocne popoludniowe slonce przedzieralo sie przez chmury, punktowo oswietlajac w dosc nienaturalny sposob, wybrane miejsca miasta. I tak moim oczom ukazal sie widok niesamowity: jakby przeogromny swietlny reflektor skierowany na wieze Katedry, podczas gdy cala reszta tonela w mroku. Poczulam sie jak w innej bajce.
Po jakims czasie szare chmury znikly. Pojawilo sie slonce i deszcz!
A wracajac na ziemie ... lipiec to swietny czas na letnie wyprzedaze. Niemal wszyskie sklepy (wylaczajac spozywcze i rekodzielo austriackie) obwieszone sa plakatami o gigantycznych promocjach. Oczywiscie nie bylabym soba, gdybym nie zajrzala do kilku sklepow z butami i ubraniami. Nawet zastanawialam sie nad jedna para butow (Ralph Lauren) ... ale szybko przeliczywszy na zlotowki, wytlumaczylam sobie, ze ze taki luksus moze troszke poczekac ... Moze niepotrzebnie???
Kilka zdjec z najblizszego otoczenia hotelu, w ktorym pomieszkiwalam. Nic specjalnego. Zachowuje jednak ku pamieci moich sparcerow :-)
poniedziałek, 9 lipca 2012
Wielozadaniowosc
Dziś miałam okazje przekonać sie ze czasami multitasking zwyczajnie sie nie opłaca.
Czy można połączyć jazdę na rowerze z jedzeniem loda?
Można. Jedynym kosztem, w moim przypadku, jest pozdzierane kolano i potluczona ręka. Lód Magnum za to zostal uratowany! Ale po całym tym spektakularnym upadku to już mi odeszła ochota na jedzenie go.
W zasadzie mogłabym obwiniac samochód, który nagle wyjechał z podporzadkowanej lokalnej drogi, a który zmusił mnie do gwałtownego hamowania. Jedna reka hamujaca i trzymajaca kierownice roweru, ktory nagle stanal deba, druga reka trzymajaca loda na patyku i ja wystrzelona niczym z katapulty na asfalt! Widok i przezycie niezapomnianie :-)
Jednak nie bede obwiniac kierowcy samochodu. Wina jest moja! Winna jest moja wiara w to, ze skutecznie można realizowac wiele zadań równolegle bez szkody dla jakiegokolwiek z nich. A tu prosze: niespodzianka!
Tak mysle sobie ze ludki w samochodzie mieli niezły ubaw. Ja ostatecznie tez :-) jak już mi kilkusekundowe poczucie wstydu minęło.
Dziś przyjechałam ponad 20 km. Spalilam ponad 300 kcal. Jestem z siebie dumna :-)
Czy można połączyć jazdę na rowerze z jedzeniem loda?
Można. Jedynym kosztem, w moim przypadku, jest pozdzierane kolano i potluczona ręka. Lód Magnum za to zostal uratowany! Ale po całym tym spektakularnym upadku to już mi odeszła ochota na jedzenie go.
W zasadzie mogłabym obwiniac samochód, który nagle wyjechał z podporzadkowanej lokalnej drogi, a który zmusił mnie do gwałtownego hamowania. Jedna reka hamujaca i trzymajaca kierownice roweru, ktory nagle stanal deba, druga reka trzymajaca loda na patyku i ja wystrzelona niczym z katapulty na asfalt! Widok i przezycie niezapomnianie :-)
Jednak nie bede obwiniac kierowcy samochodu. Wina jest moja! Winna jest moja wiara w to, ze skutecznie można realizowac wiele zadań równolegle bez szkody dla jakiegokolwiek z nich. A tu prosze: niespodzianka!
Tak mysle sobie ze ludki w samochodzie mieli niezły ubaw. Ja ostatecznie tez :-) jak już mi kilkusekundowe poczucie wstydu minęło.
Dziś przyjechałam ponad 20 km. Spalilam ponad 300 kcal. Jestem z siebie dumna :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)